- autor: ric-70, 2014-11-03 10:22
-
Pewnie dzisiejsza młodzież nie zna takiej popularnej w latach 70-tych zabawki (przywożonej najczęściej od naszych, wtedy, wschodnich sąsiadów...) jaką była "wańka-wstańka", która po przewróceniu odzyskiwała równowagę i powracała do pionowej pozycji wyjściowej...Ostatnie mecze "pomarańczowych" rozgrywane są według podobnej zasady : porażka i upadek a następnie wygrana i powrót optymizmu...
Trener Dariusz Urbański jak zwykle musiał się nieźle nagłówkować aby ustawić drużynę, gdyż tym razem obok zawodników kontuzjowanych, w tym meczu za kartki musieli pauzować Jacek Elgert i Paweł Kopiczyński. Początkowe minuty wyglądały nawet nieźle i po świetnej akcji Krystiana Rochewicza i wyłożeniu piłki na 7 metr powinniśmy prowadzić jednak Patryk Januszewski w idealnej pozycji nieczysto trafił w futbolówkę.Goście odpowiedzieli skuteczniej i w 14 minucie po fatalnym wybiciu piłki z okolic własnego narożnika boiska piłka trafiła w pole karne pod nogi Dawida Cyranowskiego, który nie zmarnował okazji i strzałem przy słupku dał prowadzenie Jordanowi.W 21 minucie był już remis : Patryk Januszewski z lewego skrzydła dośrodkował do Krystiana Rochewicza a ten ze stoickim spokojem umieścił ją w siatce obok próbującego interweniować Szymona Borkowskiego. Następne minuty to lepsza, składniejsza gra gości ale paradoksalnie bliżej gola był Wicher, gdy po wrzutce Adriana Urbańskiego głową minimalnie obok słupka uderzył Krystian Rochewicz. Po zmianie stron obraz gry niewiele się zmienił, lepsze wrażenie sprawiali piłkarze z Kazanic ale w piłce nożnej jak powszechnie wiadomo na końcu liczą się gole i tego strzelili "pomarańczowi" za sprawą Adriana Urbańskiego, który w 60 minucie zdecydował się na uderzenie z linii pola karnego a piłka przełamując ręce bramkarza gości wpadła do siatki. Przyjezdni za wszelką cenę dążyli do remisu i w pewnym momencie mecz można by nazwać pojedynkiem Patryk Leśniewski - Jordan Kazanice, nasz młody bramkarz bronił jednak fenomenalnie- najpierw parada po rzucie wolnym, następnie po strzale głową wreszcie 2 wybronione sytuacje sam na sam, młodzi (średnia wieku 4 obrońców i bramkarza nieco ponad 17 lat...) koledzy pozwalali aby strzegący świątyni Wichru zbytnio się nie nudził...Nieliczne akcje gospodarzy kończyły się na ogół pułapkami ofsajdowymi ale zwycięskie 2:1 udało się utrzymać do ostatniego gwizdka Jana Kancidrowskiego. Czasem grając słabiej wygrywa się mecz a innym razem frajersko traci się punkty - cały urok futbolu. Jednak w ostatecznym rozrachunku na ogół jest tak jak śpiewał św. pamięci Jan Kaczmarek "pero, pero bilans musi wyjść na zero....".